Olśniła mnie dziś myśl. Czasem trzeba czasu żeby taka prosta myśl odkryła na nowo coś, co juz dawno wiedzielismy.

Wiedzieliśmy,.. Ale z powodu jakiegoś zawirowania, jakiegos zachwytu albo zatrwożenia zgubiliśmy ją i kręcimy się niczym pies za własnym ogonem, aż nie przyjdzie otrzeźwienie.

Moje kręcenie za ogonem wynikało z zachwytu. Poezją, ulotnością, wrażliwością i mądroscią na jaką trafiłem u innych ludzi w necie. 

I zapragnąłem mieć własnego bloga, gdzie będę mógł się dzielić natchnieniami moimi. Bo przecież myśli też mam piękne i wrazliwość nie od parady... :)
No i pojawiła się ta strona. Nowa... Bardziej moja i pociągająca wyzwaniem dla mnie. Wyzwaniem, by ją tworzyć. 
Ale blog nie "szedł". Kombinowałem, szukałem słów. Wymyślałem, jaki będzie i ciągle był nie taki... Nie dość piękny i nie dość spełniony...Że to  wszystko nie tak, nie tak, nie to...

I nagle poczułem, że nie o to mi chodzi.
Takie wow kolejny raz na ten sam temat. Róbmy swoje. Nie powielaj piękna, lecz twórz własne. Nie dorównuj, bo to nie ranking...
No i nie ogladając sie na oceny innych i ich krytykę piszę wprost w edytorze, nie dbając o przemyślany kształt.

Często zdarza się Wam zakręcić wokół ogona? Z zachwytu lub oburzenia czy tęsknoty?

Dla mnie nauka z tego wieczoru jest taka, że czujność rewolucyjna zawsze jest potrzebna, by się nie zakręcić, nie zakombinować.

A jak się zaczniesz kręcić palnij się w głowę... Jak ja...